Evenea Grupa Facebook Pomoc Blog Szkolenie Login

#evTalks no.7 - rozmowa z Jarkiem Łojewskim, organizatorem Dnia Porażki

Podczas zeszłej edycji #evTalks podjęliśmy temat imprez świątecznych i karnawałowych. Tym razem z tego dość optymistycznego tematu przechodzimy do czegoś co pozornie optymistyczne nie jest, czyli porażek, niepowodzeń i potknięć. Specjalistą od tego jest Jarek Łojewski, który od lat konsekwentnie działa na rzecz propagowania porażek jako czegoś dzięki czemu można się wiele nauczyć. Jarek przygotowuje się do organizacji Dnia Porażki, który odbędzie się 17 i 18 stycznia w Warszawie. (fot. tytułowe materiały prasowe Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego Gdynia)

Z wywiadu z Jarkiem dowiesz się m.in.

  • Czy porażka może oznaczać w pewnym sensie sukces?
  • Skąd pomysł na gdańskie FuckUp Nights i skupienie się na niepowodzeniach?
  • Jakie są najbardziej spektakularne porażki którymi podzielili się uczestnicy FuckUp Nights prowadzonych przez Jarka?
  • Dlaczego warto dzielić się swoimi niepowodzeniami z innymi?
  • Czym jest Dzień Porażki?
  • Jak przebiegało poszukiwanie prelegentów i prelegentek na konferencję?
  • Co było najbardziej wartościowe dla młodych startupów podczas pracy z Jarkiem?
fot-FUN-Trojmiasto
Materiały prasowe FUN Trójmiasto

Skąd u Ciebie zainteresowanie tematyką porażki?

Wszystko zaczęło się od coachingu i startupów. W temat coachingu wciągnąłem się pracując w całkiem sporej(połączonej z mniejsza) korporacji. Dział HR organizacji wpadł na (genialny moim zdaniem) pomysł wsparcia młodych menedżerów w ich nowej roli. Zorganizowany i bardzo dobrze przeszkolony został zespół coachów wewnętrznych, do którego też się zakwalifikowałem. Mądre Wiedźmy, czyli nasze trenerki, uczyły nas o tym że coaching to nie tylko wsparcie w tym, jak osiągać sukces, ale też przygotowanie na porażki i korzystanie z wiedzy, którą dzięki nim możemy pozyskać.
 Doświadczenia z tych szkoleń i licznych sesji coachingowych w korporacji zacząłem wykorzystywać nieco później pracując ze startupami biorącymi udział w projektach akceleracyjnych gdańskiego Inkubatora Starter. Kiedy na koniec projektów coachingowych rozmawiałem z uczestnikami o tym, co im się podobało bardzo często mówili „bo pomagałeś nam przygotować się na niepowodzenia”, „bo pomagałeś nam z błędów wyciągać wnioski”, „bo namawiałeś nas do popełniania błędów, aby usprawniać nasz produkt czy zespół”. To spowodowało, że jeszcze bardziej świadomie zacząłem eksplorować ten obszar. A kiedy zimą 2014 roku nieco przypadkowo przeczytałem o formule spotkań FuckUp Nights, połączyło mi się w głowie kilka kabelków, zapaliło kilka lampek i tak się zaczęła moja „kariera” w roli "failure evangelist". 


Jaki jest stosunek Polaków do wszelkiego rodzaju niepowodzeń? Potrafimy w ogóle wyciągać z nich wnioski?

Nie powiem nic odkrywczego - Polacy w większości traktują błędy, niepowodzenia i porażki jako coś niedobrego. Coś, czego należy za wszelką cenę unikać, a jak już się przydarzy, to nie mówić o tym i nie przyznawać się do tego. Trzeba to przykryć to czymś innym, odwrócić od tego uwagę. Nauka takiego podejścia idzie z góry – od właścicieli i zarządów firm, menedżerów zespołów czy od osób, które rządzą naszym krajem. Te grupy, nie w całości, ale w dużej części, nie potrafią rozmawiać o porażkach i tego nie robią. W efekcie nie mają okazji i nie potrafią wyciągać z nich wniosków. W efekcie powtarzają te same błędy, przeżywają te same niepowodzenia. Tymczasem przedsiębiorcy… Oni nie mogą sobie pozwolić na nie rozmawianie o błędach, bo o ile błąd menedżera czy ministra rzadko wpływa bezpośrednio na jego karierę, to w przypadku przedsiębiorców błędy oznaczają upadek firmy, zniknięcie z rynku, straty dotyczące ich osobiście. 


Dlatego to nie przypadek, że właśnie przedsiębiorcy – zarówno ci doświadczeni jak i startupowcy – są w większości prelegentami na FuckUp Nights.


 

Zacząłeś od organizowania FuckUp Nights w Trójmieście. Na początku było zdziwienie, że ktoś w tym całym morzu „success stories” skupia się na potknięciach i wpadkach? 

Przede wszystkim zaskoczenie wzbudzała nazwa. Niektórzy byli tak bardzo zaskoczeni, że materiał na popularnym trójmiejskim portalu, pod naciskiem kilku czytelników, zmienił tytuł poprzez usunięcie frazy „FuckUp Nights”. Co do samej idei - najbardziej zdziwioną osobą byłem chyba ja 😉. Koncept chwycił bardzo szybko, nie budząc jakiś większych protestów czy zastrzeżeń. Oczywiście wiele osób zwracało uwagę, że w powodzi historii o sukcesie przyda się też nieco octu – opowieści o błędach i niepowodzeniach. Dużo ciepłych słów usłyszeliśmy zwłaszcza od ludzi których zapraszaliśmy jako prelegentów. Co mnie ucieszyło – nikt się nie obraził, że „podejrzewamy go” o błędy i porażki.  


Jakie są najbardziej spektakularne i niosące największą wartość edukacyjną porażki o których opowiadali uczestnicy organizowanych przez Ciebie spotkań FUN? 

Najbardziej spektakularne historie to te związane ze stratą dużej ilości pieniędzy. Pod tym kątem największy fuckup to utrata prawe 2 mln złotych w akcjach, których nie chciał sprzedać w porę jeden z prelegentów, mimo rad doradcy. Druga historia to prawie 1 mln złotych, które trzeba było włożyć, aby odbudować biznes. W obu przypadkach głównym powodem porażek była… prokrastynacja. Odraczanie decyzji lub działania w czasie. Co do wartości edukacyjnej, to zauważyłem trzy ciekawe rzeczy. 

Po pierwsze, ta sama historia mogła być różnie odebrana przez różnych słuchaczy. Dla jednych była nudna i mało wartościowa, dla innych ekscytująca i bardzo pożyteczna. Po drugie, regularnie pojawiało się kilka podobnych powodów porażek: wspomniane odkładanie decyzji lub działań w czasie, brak umów dotyczących wykonanej pracy czy uzgodnionych zasad współpracy, nadmiar zaufania nie wspartego kontrolą czy po prostu złe decyzje biznesowe. Po trzecie, dla wielu osób nieważne było jak spektakularna czy wartościowa strata była opisana. Ważne było to, że wiele osób, często znanych ze swoich sukcesów, pokazywało, że ich kariera to takżę mnóstwo napotkanych po drodze porażek. Popełniali błędy, upadali, wstawali, otrzepywali się z tego, co ich oblepiło przy upadku i szli dalej. Wiem, że dla wielu to była główna wartość tych spotkań. 


1213232-fot-Barbara-Zajaczkiewicz
FUN w Inkubatorze Starter // fot. Barbara Zajączkiewicz

Po 19 edycjach FuckUp Nights Trójmiasto kierowanie inicjatywą przekazałeś Sarze Miotk z gdańskiego Inkubatora PRzedsiębiorczości Starter. Nie minęło trochę czasu, a na konferencyjnej mapie pojawił się Dzień Porażki. Skąd pomysł na powrót do „porażkowej” tematyki? 

Mimo zakończenia organizowania FUN ciągle byłem postrzegany jako „pan od fuckupów”. A kiedy prawie rok po ostatnim wydarzeniu Jacek Kotarbiński na swoich 50. urodzinach przedstawił mnie jako „największego specjalistę od porażek” to poczułem, że chyba zbudowałem sobie jakąś „porażkową” markę. To, plus fakt że cały czas czytałem, opowiadałem i pisałem gdzieś o tych porażkach spowodowały, że postanowiłem wrócić do tematu, ale już nieco inaczej. Duży wpływ na moją zmianę postrzegania tematu miała lektura książki „Metoda czarnej skrzynki. Zaskakująca prawda o błędach i naturze sukcesu”. O ile do tej pory fuckupowe historie to był fun + trochę nauki, takiej na wesoło, to Syed Matthew, autor „Metody…” sprawił, że zacząłem nieco inaczej patrzeć na porażki. Nie jako „okazję do nauki”, ale jako „obowiązek uczenia się” na błędach i niepowodzeniach. Zwłaszcza z tych najbardziej bolesnych, bo powodujących śmierć, utratę zdrowia, wolności, depresje i inne mało fajne rzeczy. Na końcu swojej książki Matthew napisał: „Tam, gdzie porażki prowadzą do tragedii, nauka na błędach stanowi imperatyw moralny.”. I postanowiłem zająć się nieco poważniejszą stroną tematu. Jeśli ktoś w tej chwili pomyśli „ale gościu popłynął” to trudno, jego sprawa. Ale ja właśnie tak myślę. Nie byłem pewien czy takie podejście kogokolwiek zainteresuje, ale musiałem spróbować. 1 stycznia 2018 odpaliłem blog dobraporazka.pl, za pomocą którego zacząłem „ewangelizować” w tematach związanych z uczeniem się na błędach. Okazało się, że to co robiłem spotkało się z zainteresowaniem i dobrym odzewem sporej grupy ludzi. Bardzo dużo słów zachęty do pogłębiania i propagowania tematu dostałem po TEDx Gdynia 2018, gdzie mówiłem oczywiście o porażkach. O dobrych porażkach. I tak zaczął się mój nowy rozdział w branży porażek. 


Pawe--Nowak---fot-Barbara-Zajaczkiewicz-1
FUN Trójmiasto // fot. Barbara Zajączkiewicz

Opowiedz proszę o kulisach powstawania Dnia Porażki.

Historia Dnia Porażki nie jest może długa, ale obfitująca w sporo zwrotów akcji. W miarę rozwoju bloga pojawiła się we mnie potrzeba zorganizowania jakiejś szerszej akcji poświęconej tematowi. W innej formule niż FuckUp Nights. Nieco poważniejszej, bardziej złożonej, opartej nie tylko o historie, ale też wzbogaconej o pozyskiwanie wiedzy na temat praktycznych aspektów przeżywania i uczenia się z porażek. Kiedy podzieliłem się tym pomysłem z synem, ten stwierdził, że jakby co to pomoże w organizacji wydarzenia i znajdzie jeszcze chętnych. Więc pojawiła się wola, a zaraz potem pomysł podejrzany w Finandii. Od kilku lat Finowie obchodzą 13 października „Day for Failure”. Jest to inicjatywa nie mająca jakiegoś określonego formatu, którą starają się propagować na całym świecie. Porozumiałem się z nimi i był plan zrobienia wydarzenia 13 października 2018, w Gdańsku.

Wymyśliłem sobie, że impreza będzie dużo większa niż 3-4 godzinne wydarzenie, które organizowali Finowie. Rozrysowałem sobie ładnie na kartce szereg pomysłów i zacząłem kombinować, jak je wcielić w życie. W międzyczasie, tuż przed wakacjami, zacząłem otrzymywać propozycje wykładów i szkoleń dot. porażek – od osób czytających mojego bloga. Jedno ze spotkań w sprawie wystąpienia dla dużej, międzynarodowej korporacji mającej siedzibę w Warszawie przebiegało w tak dobrej atmosferze, że podzieliłem się swoim pomysłem na Dzień Porażki. Pomysł trafił na podatny grunt i stanąłem przed możliwością skorzystania z zaplecza lokalowego i organizacyjnego tejże korporacji. Sprawa wymagała „tylko” szeregu zgód. Jak to w korporacjach losy tych zgód biegły krętymi ścieżkami – czasami zawracały, czasem przechodziły sprawy szybko, jak na skróty. Dość powiedzieć, że po kilku ładnych tygodniach, na najwyższych szczeblach zapadła decyzja negatywna. W tak zwanym międzyczasie zacząłem raz ze znajomymi z Warszawy doprecyzowywać i planować całość wydarzenia. Tak, że jak dostaliśmy ostatecznie ostateczną decyzję, do wiedzieliśmy już dokładnie, co i jak chcemy zrobić. Ponieważ umówiliśmy się, że nawet jak z tą korporacją nam nie wyjdzie, to i tak zrobimy wydarzenie, to nie poddaliśmy się i zaczęliśmy rozglądać się za kolejną miejscówką. I tutaj z pomocą przyszły liczne kontakty, z których najbardziej trafionym okazał się „telefon do przyjaciela”, Piotra Grabowskiego. Po krótkich perypetiach z ustalaniem i przekładaniem terminu wyszło na to, że organizujemy dwudniowy Dzień Porażki w styczniu, w i z HubHubjako współorganizatorem wydarzenia. 

Nie ukrywam, że zakres tematyczny wydarzenia jest mniejszy, niż zaplanowany na wersję w pierwotnej lokalizacji. Nie zdradzę, z czego zrezygnowaliśmy. Zostawiamy sobie te pomysły na kolejne edycje. Ale ja jestem zadowolony z obecnego kształtu wydarzenia i dumny z listy prelegentów, których namówiliśmy do udziału w konferencji.  Cieszy mnie też bardzo duże wsparcie, które dostajemy od przyjaciół, takich jak na przykład firma one2tribe, której szef, Wojciech Ozimek, bardzo szybko zdecydował się wesprzeć wydarzenie jako główny sponsor Dnia Porażki. To się nazywa odwaga! 😊 


PC170639---fot-Alicja-Gniewek-1
FUN Trójmiasto // fot. Alicja Gniewek

Czego będzie można się nauczyć i od kogo zaczerpnąć wiedzy podczas Dnia Porażki, który już 17-18 stycznia w Warszawie? 

Wraz z Agatą Lamparską i Alą Gniewek, z którymi najwięcej pracujemy przy organizacji wydarzenia wymyśliliśmy, że w pierwszej edycji Dnia Porażki chcemy przekonać uczestników do tego, aby swoją naukę na błędach zaczęli od uczenia się rozmawiać o porażkach. Aby uczyć się na błędach, najpierw trzeba umieć o nich rozmawiać. Tak, aby doprowadzić nie do depresji czy awantury, ale po to aby wyciągnąć z nich to co najważniejsze. Takie wydobywanie złota 😉. 

Zależało nam na tym, aby uczestnicy mogli skorzystać tak z doświadczeń osób, które brały udział w  tworzeniu rozmaitych projektów – produktów czy organizacji, mimo ryzyka niepowodzenia. Stąd obecność Anny Streżyńskiej, która bardzo szybko pozytywnie odpowiedziała na naszą propozycję wystąpienia. Praktyczne wskazówki „jak nie popełniać fuckupów” w komunikacji z niezadowolonymi klientami przekaże na swoich warsztatach „Kryzysowa narzeczona”, czyli Monika Czaplicka. Nie zabraknie też osób łączących światy praktyki biznesowej oraz edukacji przedsiębiorców i liderów. Jacek Santorski opowie o błędach i niepowodzeniach jako życiowych i biznesowych lekcjach. Czekam na zdradzenie tematu przez Rafała Żaka. Na ten moment jeszcze go nie ujawnił, ale po autorze książki „Sztuka błądzenia” można spodziewać się wszystkiego co ciekawe.



To tylko niektórzy spośród około 20 prelegentów, których będzie można spotkać na warsztatach lub prelekcjach. Wszyscy mają duże praktyczne doświadczenie w biznesie lub we wspieraniu przedsiębiorców. Agenda wydarzenia nie jest jeszcze w 100% zamknięta. Na dzisiaj (5 grudnia) czekamy na potwierdzenia obecności od kilku osób i na potwierdzenie tematów wszystkich wystąpień. Mam nadzieję, że ostateczna agenda będzie dla Was miłym zaskoczeniem.

Komu polecasz wybranie się na konferencję? 

Konferencję adresujemy do przedsiębiorców, którzy chcą wykorzystać naukę na błędach w  swoich  biznesach. Zapraszamy także menedżerów zainteresowani rozwojem - zarówno swoim jak i swoich pracowników czy organizacji. Inspirację dla działań znajdą tutaj też pracownicy działów HR i Jakości, którzy chcą wdrożyć kulturę uczenia się na błędach w swoich organizacjach. W skrócie - każdego kto w porażce chce zobaczyć sukces 🙂

wspolorganizatorki-dzienporazki-event
Współorganizatorki Dnia Porażki - Agata Lamparska i Alicja Gniewek

Jak reagują prelegenci i prelegentki na zaproszenie do udziału w Dniu Porażki? Czy ktoś odmówił ze względu na tematykę? :) 

Osoby, do których skierowaliśmy zaproszenie do udziału czy w roli prowadzących warsztaty czy też jako prelegentów lub panelistów, zareagowały na naszą propozycję bardzo ciepło. Idea wydarzenia, koncept „uczenia się na błędach” spotkał się z bardzo dobrym odbiorem. Umówmy się też, że celowaliśmy do osób, które na co dzień zajmują się tą tematyką lub pokazują, że się jej nie boją. Rafał Żak jak usłyszał o wydarzeniu, kiedy nie mieliśmy jeszcze terminu, zapytał tylko: „Na kiedy mam rezerwować termin?”. Pani Anna Streżyńska po krótkiej rozmowie w czerwcu też była od razu zdecydowana na udział. Podobnie wyglądało to w przypadku pozostałych prelegentów. Musze to powiedzieć, że bardzo mocno, pozytywnie zaskoczył mnie Wojciech Ozimek, szef firmy one2tribe, który w krótkim czasie odpowiedział na moją propozycję wsparcia wydarzenia, a dodatkowo podzieli się z uczestnikami wiedzą swojej organizacji na temat eksperymentowania, czyli świadomego narażania się na porażki, wykorzystywania błędów jako mechanizmu usprawniającego działania ludzi i organizacji. Tak naprawdę żadna z osób, którym zaproponowaliśmy udział, nam nie odmówiła. Jedyne problemy dotyczyły terminów. Mimo, że słowo „porażka” może odstraszać czy zniechęcać do łączenia ze swoim nazwiskiem, okazało się, że jest spora grupa odważnych osób, które chcą podzielić się swoim doświadczeniem, wiedzą, umiejętnościami, inspiracjami. Korzystając z okazji bardzo dziękuję im za to! 


Podczas jednej z edycji FuckUp Nights w Gdańsku opowiedziałeś o swoim potknięciu. Możesz przybliżyć naszym czytelnikom o co chodziło?

Dawno temu miałem firmę, która produkowała gry komputerowe. Byłem ich producentem lub pomysłodawcą. Szukając tematu na nowy produkt wymyśliłem grę, w której bohaterami byli dwaj ziomale z typowego polskiego blokowiska. Cała gra utrzymana była w konwencji nazywanej po angielsku „wacky adventures” – z dwuwymiarową grafiką i dużą liczbą animacji, wyglądających jak z klasycznych kreskówek. Do realizacji projektu zachęciłem mojego wspólnika i wspaniały zespół, który z nami pracował. Pomysł spodobał się i zaczęliśmy nad nim prace. Zatrudnialiśmy wspaniałych grafików, programistów, muzyka. Mieliśmy zasoby pozwalające na utworzenie kapitalnej gry. I ona powstała. Chcieliśmy zarobić na niej pieniądze na wypłaty dla naszego zespołu i zysk dla firmy. Podjęliśmy wiele działań, niektóre po raz pierwszy, aby nasz projekt osiągnął sukces. Sam spędziłem wiele godzin nie tylko nad scenariuszem, ale nad rozmowami z zespołem o kształcie gry, animacjach, dźwięku czy nad opakowaniem i instrukcją do niej. Robiliśmy wszystko, aby osiągnąć sukces. Mimo to ponieśliśmy porażkę. Za którą niestety w dużej części ja odpowiadam. Głównym powodem porażki było to, że nie słuchałem moich współpracowników. Odrzuciłem ich pomysły, sugestie, nie zastanawiając się nad nimi. Ponieważ miałem swoją wizję, którą uważałem za najlepszy sposób osiągniecia sukcesu, nie posłuchałem, aby na przykład zmienić nazwę gry. Gra dla 12-13 latków nie powinna nazywać się „Wacki”…

TEDx-39--fot.-TEDxGdynia
Materiały prasowe TEDxGdynia // fot. tytułowe materiały prasowe Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego Gdynia

Jarka możesz śledzić na Facebooku. Dzień Porażki jest obecny na Facebooku zarówno jako fanpage oraz jako eventBilety na imprezę możesz zakupić tutaj.

Close

50% Complete

Two Step

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit, sed do eiusmod tempor incididunt ut labore et dolore magna aliqua.